czwartek, 31 marca 2011

Wiosna

Korzystamy z pięknej pogody i uskuteczniamy wieczorne spacerki. Zwykle trwają około półtorej godziny, w którym to czasie jest czas na poznawanie nowych psów, szaloną zabawę z już poznanymi, odkrywanie piszczących dzieciaków na placu zabaw (baaardzo ciekawe i godne obserwacji trwałej i długiej).
Dziś dzień pierwszego przylepienia się gumy do zżucia do spodu łapki. Dla mnie strasznie niemiłe przeżycie. Próbuję wyłuskać to coś i są problemy. Dla małego to oczywiście świetna zabawa.
Pierwsza obszczekana osoba to pan zbierający złom na śmietniku. Głośny i pachnący. Próby nawiązania kontaktu z panem (moje w celu przywołania przez niego psa) nie powiodły się. Pokazałam, że człek niegroźny i wróciliśmy do domu.
I jeszcze jedno- każde wyjście z domu kończy się toaletą. I o to chodzi!

niedziela, 27 marca 2011

Trzy miesiące

Umiejętności:
-siad na komendę słowną i gestem w każdych warunkach (przydatne min. podczas zapinania smyczy, wychodzenia z domu, itd.)
-leżeć(tylko przy wskazaniu ręką) nad słowem pracuję
-siusianie na zawołanie :siku...  to lubię najbardziej
-całus na komendę "buzi"
-nieźle idzie chodzenie na smyczy-dochodzimy tam gdzie chcę w fajnym tempie
-początki "puść"
-bardzo dobry kontakt wzrokowy

Przedwczoraj pojawiły się nieśmiałe próby sygnalizowania chęci wyjścia na spacer za potrzebą. Siada w dziwnym, nieuczęszczanym przez nas miejscu w przedpokoju i wygląda, czy czasem nie idę w jego stronę.

A dziś wróciliśmy z zajęć. Badik uwielbia towarzystwo wielkich psów i umie się z nimi bawić. Przestraszył się na serio Mamby- nowofundlandki, która ma 5 miesięcy, potężnie pachnie i jest łagodna jak baranek. Nie mam pojęcia czego strach dotyczy- dwa tygodnie temu razem się bawili. Dziś na jej widok piszczał, podkulał ogon i uciekał. Nie mam pojęcia o co mu chodzi....


Z nowości-
dziś poznał zapach leków osoby chorej na mukiwiscydozę- zareagował świetnie- zapach wzbudził ciekawość i pojawiła się radość oraz jechał w pociągu wtulony w habit siostry zakonnej. Na koniec pierwszy raz wskoczył na domowy fotel (wprawdzie po półce od stolika,ale liczy się pomysł). Świetny dzień.

czwartek, 24 marca 2011

Pierwsze problemiki?

Wczoraj Badi dokonał pierwszej szkody. Rzecz jasna, była to nasza wina, bo ojciec niedokładnie zabezpieczył swoje domowe obuwie. Badi skorzystał z okazji (troszkę urósł i zwykłe chowanie już nie wystarcza) i ukradł kapeć. Skórzany wielki kapeć. Zabunkrował się gdzieś, i ...rozerwał. Po prostu oderwał kawał skóry. Nie wiem, czy skóra za słaba, czy zęby takie mocne.
Oberwało się tez uchwytowi od szafki- został zdemontowany. Więcej szkód nie zanotowano. Zważywszy na prawie miesięczny pobyt małego w naszym domu uważam, że póki co to niewielkie szkody. Najlepiej byłoby żeby szkód nie było- to oczywiste. Szkód jest niewiele, bo Badi ma swoja sforę, zabawki, zabawki na specjalne okazje (czyli tylko MOJE i wydawane na MOJE życzenie) i spacerki.
Sfora skutecznie pilnuje żeby wszystko było na swoim miejscu.
Moja mama, która spędza z psami dzień ochoczo wciągnęła się w naukę malucha. O wszystko pyta: co ma robić, jak postępować. W tym tygodniu najbardziej skupiamy się na nie gryzieniu rąk. Każda próba gryzienia rąk i podszczypywania kończona jest przerwaniem zabawy, brakiem kontaktu wzrokowego. "Auu" już nie działa, ale ignorowanie- tak, więc będziemy kontynuować.

Jutro rano znów wyruszamy w podróż. Pociągiem i tym razem bez transporterka. Będą kolejne okazje do poznania nowego.
A tu zdjęcie bez związku - Badzik na spacerze i jego obserwacje... Siedzi i duma...

poniedziałek, 21 marca 2011

Sobotnie warsztaty

W sobotę wzięłam udział w warsztatach organizowanych przez Fundację Terapeutyczną "Pies dla Stasia " zatytułowanych " Pies w terapii i edukacji".
Jestem zachwycona. Przede wszystkim poznałam wspaniałe osoby, które na co dzień pracują z dzieciakami i z psami jednocześnie. Wiedzą co chcą osiągnąć, co robią i po co to robią. Są wykształcone kierunkowo i mają zdrowe podejście do psów (psy to drapieżniki i przede wszystkim są psami). Dla mnie najważniejsze były wskazówki do tworzenia zajęć z udziałem psa i rola psa podczas zajęć. Nie będę się rozpisywać. Kto chce- niech sam skorzysta z kolejnych edycji warsztatów. Polecam gorąco.
Nareszcie nie teoria a praktyka. Nareszcie psy, z których nikt nie robi maszyn do sztuczek. Nareszcie dzieciaki. Mój żywioł. I ludzie na warsztatach pozytywnie zakręceni.

Dostałam nawet medal od Pani Prezes (hehe) za pomysły na wierszyki dogoterapeutyczne, które wymyśliłam na poczekaniu (może kiedyś opublikuję). Gdybym poznała dziewczyny z fundacji wcześniej, być może nigdy nie wyjechałabym z Warszawy, a tak, moje życie potoczyło się inaczej....
 (zdjęcia ze strony fundacji Pies dla Stasia)

A Badi? Badi spędził dzień z ciocią Gosią, która dostarczyła mu wielu atrakcji, min. pierwsze spotkanie z małym dzieckiem. Chłopak spisał się na medal.
W niedzielę odwiedziliśmy ciocię Anie ( i Krzysia), gdzie była okazja do poznania świnek morskich. Buba była bardzo zainteresowana psiakiem, a psiak świnką- również pozytywnie.

Z niepozytywnych rzeczy- od weekendu Badi śpi w łóżku... Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, ale niskie łóżko u mojego brata po prostu wymusiło na Badim takie zachowanie. Nie mógł się oprzeć. Tu focia z warszawskiej pościelówki...

I to nie jest tak, że Badi ciągle śpi. On po prostu ma tyle energii , że nie udaje mi się zrobić zdjęć w ruchu. Jest za szybki.

czwartek, 17 marca 2011

Postępy

W ciągu ostatnich kilku dni Badyl poznał rower, hulajnogę i rolki, spotkał małe dzieci. Z lubością przygląda się sklepowym witrynom i lustrom. Wczoraj pierwszy raz widział deszcz i doświadczył "mokrych łap". Chciał ścigać pianę, którą wytworzyła woda spadająca z rynny i pił deszczówkę. Dużo wrażeń. A dziś jedziemy do Warszawy. Ja na warsztaty dogo, Badi do Gosi, a w niedzielę odwiedzimy Anię.
A tu zdjęcie z cyklu: ale ja tak pięknie proszę...

środa, 16 marca 2011

Ścielimy

Żeby położyć się spać trzeba sobie pościelić. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz....



A jak nie można drybeda włożyć do transporterka to zawsze można użyć szalika ukradzionego z przedpokoju i zasnąć.

poniedziałek, 14 marca 2011

Pierwsze koty za płoty

Byliśmy z Badim na pierwszych zajęciach. Oczywiście konkretna wiedzę przyswajałam ja, dla Badiego wyjazd miał byc okazją do zbierania nowych doświadczeń i socjalizacji z psami, ludźmi i wszystkim innym. Podróż pociągiem przespał w obie strony. Kilkakrotnie jechał windą, samochodem, mieszkał też w innym miejscu. Ku mojej uciesze noc przespał jak zwykle na swoim posłaniu, a rankiem nie chciał siusiać na podkład, tylko z uporem maniaka siedział pod drzwiami i czekał na wyjście na zewnątrz (spacer zakończony został sukcesem).
Na zajęcia dotarliśmy wcześniej. Badi zaznajomił się z wszystkimi salkami, a później z dochodzącymi na zajecia ludźmi i psami. Zgodnie z przewidywaniami zakumplował się z Guciem- papillonem, a jego nadmierną miłość skutecznie studziła malamutka Nelli.
Badi nie bał się niczego. Swobodnie eksplorował sale i podchodził do różnych osób. Wzbudzał matczyne uczucia i rozbrajał każdego. Badi jest  pieskiem odważnym, ale uważnie wszystko obserwującym, troszkę niezależnym- co mnie cieszy, bo nie trzyma się kurczowo mojej spódnicy. Zabrany na spacer przez innych  nie robił scen, coraz lepiej chodzi na smyczy.
Nie boi się psów ,nawet tych wielkich.
Widać wspaniale efekty socjalizacji jaka przeszedł w hodowli. Mam nadzieję, że będzie się rozwijał dalej w tym kierunku.
A tu filmik nagrany przez Magdę- właścicielkę Gucia.
"Zamieniamy się transporterkami"
http://www.youtube.com/watch?v=982g5Bsdxl4

piątek, 11 marca 2011

Zimno

Dziś zimno, więc spacerki ograniczyliśmy do minimum. Na środku przedpokoju wylądował podkład higieniczny i Badi próbuje na niego siusiać. Dziś na gorącym uczynku sikania ( na chodniczek) złapałam  Melę. Nieźle. Myśleliśmy, ze to mały, a jednak Mela nie wytrzymuje standardowych odstępów w spacerach po podanym sterydzie (znów alergia). Małego przeprosiliśmy :) Po południu chcę iść z małym na sąsiednia ulicę. Przyjechał cyrk ze zwierzętami i chcę, by "poniuchał" z daleka inne zwierzęta. Taka okazja tylko trzy razy w roku. Szkoda byłoby przegapić.

środa, 9 marca 2011

Spacerki

Bardzo żałuje, że chodzę do pracy. Jak każda matka, która nie widzi swojego maleństwa. Szkoda mi, ze nie jestem przy wszystkich wyjściach na dwór, zabawach, spotkaniach z ludźmi. Mały jest po szczepieniach, więc wczoraj wzięłam go na większy spacerek zapoznawczy z okolicą. Na smyczy. Chodzenie na smyczy wygląda nieźle. Zmieniłam smycz na szerszą, z cięższym zapięciem i ta mu bardziej pasuje. Wie, że jest zapięty i ma podążać. Oczywiście nie chodzi przy nodze, zmieniam ręce, ale idzie do przodu i nie ciągnie. Wszystko po malutku. Jestem szczęśliwa, że nie siada, nie buntuje się i nie szarpie za smycz. Jak na takiego malucha- całkiem nieźle. Mała  Mela kiedy była malutka po założeniu smyczy po prostu wstała i poszła. Badi poszedł chyba w jej ślady. Spacer ograniczyliśmy do sąsiedniej ulicy, na której nie ma zieleńców i miejsc do Q-pkania dla psów- trzeba dmuchać na zimne. Dla malucha dużo doznań. Różne nawierzchnie- bruk, śliskie marmury, kostka brukowa. Różne zapachy- piekarnia, pizzeria, kamienice, w których pali się w piecu.Spieszący się do pracy ludzie. I gołębie. I śmieci!!!! Wyszliśmy po 6 rano, dlatego ulica nie była jeszcze posprzątana. W życiu nie pomyślałabym, że na chodnikach leży tyle ciekawych rzeczy. Dla małego psa oczywiście. Prawdziwy odkurzacz! Musze bardzo uważać.
A jutro biorę wolne od pracy i będę z moim smykiem całe trzy dni. Piątek jest nasz, a sobotę i niedzielę spędzimy w szkole.

poniedziałek, 7 marca 2011

Co u nas

Badziukiewicz jest świetny. Nocki przesypia na swoim legowisku. Raz w nocy wstaje razem ze mną (muszę do łazienki) i w przedpokoju triumfalnie wykonuje siku i kupę. Sprzątam- idziemy spać. Smycz ewidentnie kojarzy z wychodzeniem na dwór. Kiedy wołam psy na spacer biegnie razem z nimi, siada przy drzwiach, zapinamy obrożę, po schodach nie schodzi- znoszę go. Na zewnątrz węszy chwile a potem robi co trzeba, czasem "mamy" nawet komplet wypróżnień. Coraz lepiej znosi przypinanie smyczy. Oczywiście trudno nazwać to spacerami, ale jest nieźle.
Ulubione zabawki na chwilę obecną: wszelkie sznury, sznurki, troczki przy dywanikach i gazety. Skoki,biegi i podskoki. Szczyt szaleństw przypada zawsze na godzinę 19:00.
Bardzo interesują Badiego gołębie! Bardzo!

niedziela, 6 marca 2011

Po pierwszej nocy ;)

Wczorajsze dziwactwa Zmory i Meli spowodowały, że spokojny przebieg nocy stanął pod znakiem zapytania. Najpierw postanowiliśmy, że dziewczyny śpią w moim pokoju, a Badi, z racji dziennego przebywania w "salunie" będzie też tam spał. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po zamknięciu drzwi od pokoju okazało się, że maluszek doskonale wie, że nie jest MAMY, tylko MÓJ. Płakał i patrzył cały cza na krzesło , na którym zwykle siedzę.
Dziwne tez o tyle, że nie jestem pańcią, która od wczoraj trzyma maluszka na kolankach i go mizia. Kiedy są pieszczoty, to są, kiedy jest zabawa- jest zabawa, nauka- nauką, spacerki spacerkami, ale poza tym pies ma swoje życie i ja też.
Skoro izolowanie nie miało sensu- wylądował ze swoim transporterkiem-legowiskiem obok mojego łóżka, dziewczyny w moim łóżku i noc przebiegła jak trzeba- wszyscy zgodnie spali. Każdy na swoim miejscu. W nocy była mała pobudka na siusiu i kupkę, zabawa gryzaczkiem i spalismy dalej do 6.
Dziewczynki troszkę odpuściły. Zmora dostała dziś super nagrodę- spacer na łąki (z Badim za pazuchą). Chciałam, żeby coś miłego skojarzyło się jej ze szczeniorkiem. I chyba pomogło. Jest lepiej. jeszcze go pogania od czasu do czasu, ale maluch zyskał swoją przestrzeń. Suczydła podchodzą też kiedy jest spokojny i go obwąchują. Mela też została obwąchana od tyłu bez nieprzyjemnych konsekwencji dla gówniarza.
Badyl zostanie jednak Badim. Krócej i naturalnej.
Mama się psio- dokształca.
Badi śpi w swoim łóżeczku.
Ja piszę.
sielanka

P.S. wychodzimy na dwór siknąć i kupnąć. Udaje się za każdym razem. Ze starszymi nie mogę już wychodzić ot, tak. Szczenior też chce. Czy to możliwe, że tak szybko łapie po co się wychodzi?

sobota, 5 marca 2011

Badyl w domu

Podróż z Chodzieży do domu samochodem trwała cztery godziny. Badylek początkowo spał sobie w transporetrku (2 h). Później zatrzymaliśmy się na obowiązkowe siusiu i dalszą podróż spędził na moich kolanach. Drzemanie. Wpatrywanie się w moje oczy, wąchanie, lizanie- wszystko po to by zapamiętać jak najwięcej.  I wreszcie w nowym domu. Nowe zapachy, nowi ludzie, nowe powierzchnie i zakamarki. Właściwie szybko spenetrował każdy kąt. Jedynym problemem było dla Badylka przekroczenie progu kuchni i spacerowanie po drewnianej miękkiej podłodze (miękkie drewno). Teraz ta trudna sztuka została opanowana.
Problemem jest tylko zachowanie przebywających w domu dorosłych suczek. Nie akceptują malucha. Mela zdecydowanie go unika. Każde zbliżenie się do niego jest poprzedzone pokazywaniem zębów. Generalnie Mela jest na mnie obrażona i nie daje mi się nawet dotknąć. Siedzi wysoko na wersalce i stara się unikać dzieciaka.
Luna przybrała inna strategie. Wydaje się jej, że do niej wszystko należy. Badylkowi zabiera wszystkie zabawki. Chodzi za nim krok w krok i dyscyplinuje, chociaż ja nie widzę w różnych momentach takiej potrzeby ( no, ale Zmora jest psem, więc pewnie wie lepiej). Do mnie dzieciakowi pozwala przychodzić, ale już wspinanie się na mnie nie jest mile widziane. Jeśli już postanowi się ładnie bawić- szczeka, a Badyl się boi i odchodzi. Pocieszam się tylko, że to dopiero trzecia godzina wspólnego przebywania i z czasem nauczą się razem żyć.

Welcome