niedziela, 14 sierpnia 2011

Piątek i sobota

Podróż była męcząca. Pociąg oczywiście był opóźniony o pół godziny. Wewnątrz niemiłosiernie gorąco- za to wesoło. Badi robił furorę i jak zwykle pozował do zdjęć. Tym razem upodobali go sobie przesympatyczni Rosjanie. Badi tez ich polubił. Mieli coś, co psy lubią najbardziej- śmierdzące skarpety, których woń rozchodziła się po całym wagonie. Mieli też herbatniki. Nowy smak. Nieznany psu i taki zachęcający. Skosztował. Później jeszcze tylko podróż autobusem kolejne pół godziny (plus 30 minut czekania na tenże pojazd) i byliśmy na miejscu. Atrakcji jednak nie było dość jak na jeden dzień. Zaczęła się burza, która z przerwami trwała do godziny  dziewiątej następnego dnia. Waliło ostro. Pies znosił dzielnie, jednak cały stres odreagował biegunką. Do sobotniego wieczoru nie jadł już nic.

Reakcja na Kluskę, czyli niemowlaczka.
Kluska jest fajna. wydaje nieznane dźwięki, które zachęcają do przybiegania w podskokach. Pachnie dziwnie- mieszaniną mleka, kremów, rodzicami i czasem kupką. Badi dostąpił zaszczytu polizania Kluski w stópkę. Podobało mu się. Na więcej zbliżeń nie pozwoliliśmy. Na razie.



Wizyta u Mariusza i Ewy.
Tym razem podróż metrem. W metrze jest fajnie, bo wieje wiatr. Nie ma rozproszeń widokami za oknem. Obarowie mają mały ogródek, w którym psiak mógł hasać do woli. Okazało się, że Badi sprawdza się również jako pies stróżujący. O ile balkon nie wzbudza w nim tego typu instynktów- w ogródku szalał. O każdym przechodniu byliśmy informowani na bieżąco. Do tego doszły odwiedzające poletko ptaki i koty. Ogródek był pełen rożnych dziwnych przedmiotów- stojący wysoko karmnik dla ptaków, biedronka gliniana w krzakach i inne atrakcje. Po kilku godzinach w gościnie- padł. W domu nawet Kluska go nie interesowała.

Welcome