Ogłoszone, plakatowane i bardzo duża kocia konkurencja. Dziś dowiedziałam się, że tego samego dnia, w którym znalazłam Pepsi, na tej samej ulicy znaleziono takąż kotkę, pepsowato-białą. Wygląda na to, ze ktoś chodził i "rozrzucał" miot.
Pepsi po tygodniu nieźle przytyła. Jej dzień wygląda następująco. Pobudka przed szóstą i zabawa w ganianie wszystkiego co się rusza lub wydaje się ruszać. Jedzonko, kupkanie, picie.
Wypatrzywszy torbę transportową wyczekuje wyjścia, wychodzimy do pracy, po ośmiu godzinach wracamy do domu.
Co ciekawe, w pracy głównie przesypia czas. Przecież go nie traci, o nie! Sypia na swoim ulubionym fotelu lub w szafce pod zlewem. Od czasu do czasu idzie na stół zjeść co nieco (miski zarówno w domu jak i w przychodni są zainstalowane na wysokościach, żeby psy nie zjadły zawartości), po czym bacznie przypatruje się pracy lekarzy. Gdyby nie nasze wołania od czasu do czasu, nikt nie wiedziałby o istnieniu tego kota. Oczywiście Pepsi z dnia na dzień poszerza rewir swoich węchowych penetracji. Dziś była w poczekalni ku uciesze pacjentów. Obawiam się, że nie chcą oni domu dla kici, bo lubią jej obecność w tym nieprzyjemnym dla zwierzaków miejscu. Odwiedzających kociczkę jest wielu.
Próbujemy różnych trików. Padają nawet propozycje promocji. Do każdej zakupionej karmy dla kota proponujemy kotkę gratis. Również do tabletek na odrobaczenie i do preparatu na pchły.
Pepsi psom się nie narzuca, również przed nimi nie ucieka. Węszy i patrzy. I nigdy nie miauczy. Nigdy. Płakała tylko w chwili znalezienia. Ciągle mruczy.
W domu? Grandzi. Biega, szaleje, skacze po meblach, siedziała nawet na czubku palmy. Zaciągnęła już firanki (będzie pretekst do kupna nowych hehe) i kradnie mi bobinki od mulin. I wynosi. Bawi się wszystkim. Najwięcej czasu spędza w pobliżu mojej mamy, która jej zwyczajnie nie lubi. Pepsi jest tez pretendentką do zajęcia miejsca na maminym fotelu. Wszystko wskazuje na to, że chciałaby zostać na stałe.
Oko goi się. Źrenica robi się coraz większa. Wpuszczana kropli kicia już nie lubi. Obcinanie paznokci przebiegało dziś przy baaardzo specyficznych dźwiękach zapewne oznaczających coś w stylu: spadaj babo!Gryzienia nie było. To dobry znak.
Śmieszna jest, chociaż na zdjęciach wygląda groźnie. Uwielbia spać na rękach do góry brzuchem. W stałym domu miałaby jednak lepiej....bo czy słyszał ktoś o kocie, który chodzi codziennie do pracy?