Poranny niedzielny spacer po 6 rano. Tym razem to ja nie mogłam spać i wyciągnęłam psiaki na długi i nieskrępowany smyczami spacer. Spotkaliśmy beagla Difena i psie szczęście podwoiło się. Psiaki wpadły na boisko do piłki plażowej. Szał. Bieganie, kopanie, tarzanie. Cud-miód. Po szaleństwach Difen sprawnie znalazł dziurę w siatce i spokojnie wyszedł. Badi w wielkim szale radości biegł za nim, biegł i biegł i z impetem.....wpadł na siatkę. dziury nie zauważył. Musiał troszkę pokombinować, ale wyszedł.
Kolejną przeszkoda było leżące na ławce wielkie opakowanie po czipsach. Najpierw forsowanie ławki- poszło gładko. Badi włożył głowę w opakowanie...ciut za głęboko. Komu jak komu, ale jemu nie było do śmiechu. Nic nie widać, nic nie słychać, ciemno, panika. Jakimś cudem udało mi się dziwne zwierzątko złapać. czy pomimo tego przykrego wydarzenia zrezygnował z chęci posiadania torby?
NIE! Do zabawy przyłączyły się inne psiaki i była niezła zabawa....