wtorek, 14 sierpnia 2012

Adopcja

Sleepek znalazł nowy dom. Nie każdemu ten dom się podoba, ale trudno. Teraz będzie gorzka prawda o adopcjach. Sleepek trafił do domu, w którym są dwa koty i pies. Byłam i widziałam. Zwierzaki ekstremalnie zadbane, piękne, wysterylizowane. Dwie kuwety, miski z pokarmem i wodą. Pani bardzo świadoma, co do dobrostanu zwierząt. W kamienicy obok przychodnia weterynaryjna. Pani wiele lat była hodowczynią psów oraz fryzjerką.  I ZONK. Niektórym się nie spodobała ta adopcja. Bo? Bo pani zagląda d kieliszka, a w bardzo starej kamienicy jest piec. I grzyb w pewnym miejscu na ścianie, bo mieszkanie na ciemnym parterze.
Jak ja mogłam oddać kota w takie warunki!!!! No jasne.  Miałam szukać willi z basenem, albo domu u jakiegoś artysty, żeby kot był celebrytą. Oglądając od lat historie adopcji zwierzaków dochodzę do wniosku, że większość instytucji aranżujących adopcje zwariowała. Wymagania rosną. Znam wiele osób, którym odmówiono adopcji, bo komuś się wydawało, że nie spełni warunków. Do dzieci - nie, do starszej osoby- nie, to tylko przykłady. Coraz wyższe wymagania powodują, że coraz mniej osób, które chciałyby psa/kota  z tymczasu, po prostu ich nie dostaje, co więcej- zniechęca się i w rezultacie nie ma zwierzaka. Tak być nie może.
Koty u Pani A.  są grubo starsze i nie są chore. Karma też nie jest z najniższej półki, powiedziałabym, ze z ciut wyższej nawet. Ale ten alkohol.... Tak jakby mały kotek miał też zaglądać z pańcią do kielicha...
Pani dzwoni do mnie codziennie. Jestem na bieżąco z kupą, spaniem, korzystaniem z kuwety i zabawami z pozostałymi zwierzakami. Kocio ma na imię Viki.
Kolejna udana adopcja. Jeszcze troszkę i będzie Azyl u ciotki Agaty.

Welcome