Dziś po wielkiej burzy z gradobiciem wybraliśmy się na łąki. Byli wszyscy kumple i kumpelki. I wody po kostki. No, może przesadziłam. W każdym razie było słychać pluskanie kiedy psy biegały. Woda odpręża. Psy już dawno nie były w tak świetnym nastroju. Ulubionymi zabawami były: wydzieranie trawy z ziemi i ucieczka przed sforą, taplanie w kałużach, skoki do wody na czas, przebieganie przez dziury z wodą i najlepsze: poszukiwanie zaginionych piłek w błotnych kałużach. Piłek nie było, ale czegoś psy szukały. Były też zapasy w błocie. Szkoda (a może na szczęście) Sylwia nie wzięła dziś aparatu foto. wszystkie psy z Melą włącznie zmieniły kolor. Dominowały kolory ziemi:) brąz i czerń. Labrador fado wyglądał dosłownie ziemsko. Badiemu woda zupełnie dziś nie przeszkadzała. wprost przeciwnie. Wziął udział we wszystkich psio-wodnych konkurencjach.
Wróciłam mokra. A pomyśleć, że przed wyjściem miałam dylemat, czy iść w klapkach, czy może w kaloszach. Kalosze na nic by się zdały, bo psy skakały wszędzie, otrząsały się z wody....Byłam mokra.
Po powrocie czekała mnie potrójna kąpiel. Teraz odpoczywamy.
Nikt nie był zły, kupa śmiechu, pełne zrozumienie na linii psy- ludzie. Dlatego uwielbiam nasza paczkę.