czwartek, 28 lipca 2011

Doigrał się smarkacz! Prawdopodobna konsumpcja "na mieście" bez zgody mamusi musiała skończyć się biegunką. Tym razem nie był to jednorazowy incydent. Takimi zupełnie się nie przejmuję, wszak jednorazowe akcje zdarzają się i ludziom. Chodziliśmy też na nocne spacery inicjowane nagłymi próbami wydostania się "czegoś" z z"kogoś". Dziwne kupki zaowocowały wizytą u lekarza. W sumie świetna sprawa. Przecież Badi wielokrotnie chodził tam towarzysko, dlaczego i tym razem miałoby być inaczej? Do przychodni prowadził sam. Zadowolony bardzo. Pierwszego dnia zastrzyki nie były najgorsze. Najgorsze było mierzenie temperatury. Wydarło się nieboże, że chyba cała dzielnica słyszała i przestało, kiedy tylko magiczny patyczek opuścił jego ciało. Zastrzyki miłe nie były, ale dało się przeżyć.
Wczoraj kłucie było straszne. Skomlenie i piski niosły się aż do centrum miasta zapewne. Pomimo doznanych krzywd, po zabiegach Badi obdarzył wszystkich pracowników całusami i pożegnał wesołym merdaniem ogona nie czując urazy. Dziś teoretycznie ostatni dzień kuracji, ale kupy nadal mnie niepokoją.
Oczywiście zmiana diety na  GASTRO INTESTINAL. Kurczaczek i ryż za bardzo się nie sprawdził w tej dolegliwości. Poczekamy- zobaczymy.
A smarkacz czuje się cały czas świetnie. Żadnych innych objawów chorobowych, świetny humor, codzienne wściekanie na spacerach, biegi na czas i wszystko w normie. Tylko te kupy...

Kończą się właśnie Mistrzostwa Europy w baseballu. Badi jak prawdziwy kutnianin równiez bierze udział w baseballowych zabawach. Taki z niego zawodnik:
P.S. Z piłki został tylko drewniany wkład.

Welcome