sobota, 25 sierpnia 2012

Pepsej

Wczorajszy poranek należał do udanych. Całą noc lało jak z cebra. Spałam dobrze i chociaż nie chciało się wstać z łóżka, bo sobota i deszcz- poszłam do pracy. Około 50 metrów od celu do moich uszu doszło przeraźliwe miauczenie. W tujach siedział zmoknięty niczym przysłowiowa kura mały kotek. Na słodkie "kici" wpakował się w moje ramiona i zatargałam go do pracy. Tak, znów- odpowiedziałam koleżance-kociarze. Tym razem samodzielnie określiłam płeć ( zaczynam się wdrażać), wysuszyłam biedaczkę, nakarmiłam i jest. Doktor powiedział, że "jest to wyjątkowo bezstresowy kot". Faktycznie, nie da się nie zauważyć, że kociczka niczego się nie boi. Śmiało idzie za każdym, zwiedza wszystko, jest wyjątkowo aktywna.
Właściwie nie odstępuje człowieka na krok. Wczorajszy dzień spędziła na mruczeniu i nieustannym deptaniu. Jest szczęśliwym kotkiem?
W sensie psychicznym- na pewno. Jeśli chodzi o zdrowie- zobaczymy. Kici, nazwałam ją Pepsej (żeby nie było afery o nieuprawnione używanie zastrzeżonego znaku) od koloru jej futerka. Nie jest czarna, nie jest tez brązowa. Brązowe ma poduszeczki łapek.
Jest zadbanym kotkiem, tylko ten wrzód na rogówce....Leczę. Wpuszczam kropelki, zobaczymy.  Jedno z oczek odbiega od normy.


Wczoraj bała się psów i pokazywała im pazury, dziś od rana jest fantastycznie. Całą gromada spaliśmy w jednym łóżku, co może nie było higieniczne, ale przynajmniej było miło.

Oczywiście mała aktywnie korzysta z komputera.

Pewna pani zamówiła do adopcji czarną kotkę, ale w duchu mam nadzieję, że może nie będzie jej chciała jeszcze przez jakiś czas. Bo nie czarna i to oczko.....Z drugiej strony...zobaczymy. Chyba nadal nie jestem gotowa,

Welcome