Wczoraj Badi dokonał pierwszej szkody. Rzecz jasna, była to nasza wina, bo ojciec niedokładnie zabezpieczył swoje domowe obuwie. Badi skorzystał z okazji (troszkę urósł i zwykłe chowanie już nie wystarcza) i ukradł kapeć. Skórzany wielki kapeć. Zabunkrował się gdzieś, i ...rozerwał. Po prostu oderwał kawał skóry. Nie wiem, czy skóra za słaba, czy zęby takie mocne.
Oberwało się tez uchwytowi od szafki- został zdemontowany. Więcej szkód nie zanotowano. Zważywszy na prawie miesięczny pobyt małego w naszym domu uważam, że póki co to niewielkie szkody. Najlepiej byłoby żeby szkód nie było- to oczywiste. Szkód jest niewiele, bo Badi ma swoja sforę, zabawki, zabawki na specjalne okazje (czyli tylko MOJE i wydawane na MOJE życzenie) i spacerki.
Sfora skutecznie pilnuje żeby wszystko było na swoim miejscu.
Moja mama, która spędza z psami dzień ochoczo wciągnęła się w naukę malucha. O wszystko pyta: co ma robić, jak postępować. W tym tygodniu najbardziej skupiamy się na nie gryzieniu rąk. Każda próba gryzienia rąk i podszczypywania kończona jest przerwaniem zabawy, brakiem kontaktu wzrokowego. "Auu" już nie działa, ale ignorowanie- tak, więc będziemy kontynuować.
Jutro rano znów wyruszamy w podróż. Pociągiem i tym razem bez transporterka. Będą kolejne okazje do poznania nowego.
A tu zdjęcie bez związku - Badzik na spacerze i jego obserwacje... Siedzi i duma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz