sobota, 26 października 2013

co u sfory?

Życie toczy się dalej.
Badi bardzo spoważniał- nie jest już tym małym łobuziakiem o rozbieganych oczkach. Jego charakter uznaję za ustabilizowany. Pewnie niewiele już się zmieni. Jest przesłodki, kocha ludzi, dzieci, koty i psy.
Nie lubi popisywać się sztuczkami. Nadal zjada wszystko co pysznego znajdzie na dworze. Nie choruje. Nie przepada za czesaniem, ale musi to znosić :)
Więcej czasu spędza na spaniu.
Kocha tarzanki w wielbłądzich kupach (mieszkamy nieopodal terenu, na którym kilka razy w roku przyjeżdża cyrk).



Mela ma się nie najlepiej.
Trzy tygodnie temu zaczęła utykać na jedyną zdrową tylną nogę. Właściwie nóżka jej się podwijała. Leki przeciwzapalne i ...nic.Poleciała jej druga rzepka. Operacji nie będzie- orzekli lekarze wspólnie ze mną, bo po pierwsze do operacji przydałaby się chociaż jedna , na której mogłaby się podpierać; po drugie- po przebojach i podwójnej operacji poprzedniej nogi i osłabionych kościach (całe życie na sterydach z powodu strasznej alergii) jestem pełna obaw.

Mela ma bardzo zniekształcone ciało- umięśnioną krótką szyję, przebudowany przód, źle stawia przednie nogi. Chodzi o tyle, o ile potrzebuje przemieścić się do zrobienia siku.
Skacze, upada. Wszędzie ją nosimy. W domu po podłodze nie chodzi wcale, ma trudności w utrzymaniu równowagi podczas jedzenia.


Tu miała lepszy dzień. Ostrzygłam jej nóżki, bo w domu cały czas leży a czesanie zmierzwionych włosów sprawia jej dodatkowy ból. Nie mówiąc już o tym, że nie może stać, w związku z tym strzyżenie też poszło
koszmarnie.


Welcome