Mela nie zważając na różne niespodziewanki za oknem ( ostatni dzień roku 2010) wyciągnęła mnie na długi spacer. Ja miałam co prawda inny plan- inny czas trwania, inna trasa, itd. ale Mela jak prawdziwy TERRORysta zadecydowała sama. Do parkuuu!!! Do parku o tej porze chodzić nie lubię, ale pomyślałam, że skoro są tam górki i dzieciaki na sankach to pewnie jest bezpiecznie. I było. Mróz zelżał. Śnieg miękki i przyjemny. Mela była szczęśliwa. I tak ma być. Spacer jest dla psa a nie dla mnie. Ja spaceruje kilka razy dziennie bo muszę. Z Melą spacerować chcę. A Mela chce spacerować ze mną. Zrobiłam kilka fotek.
Mama zrobiła jej nowy sweterek. Oto premierowe wyjście: