środa, 29 września 2010

Bęc!

Nie, serce mi nie krwawi. Jest mi smutno, ale nie płaczę. Do nowego domu wyprowadziły się Aci i Baba. Piękne, grube, wychuchane. Były ze mną od początku.  Trafiły do pani, która tak mocno przezyła śmierć świnki z krwotokiem. Niesmiało zapytała, czy mogłaby wziąć dwie, bo wie, że nie powinny zyć samotnie.
Nie mogłabym trafić na lepszą osobę. 
Za każdym razem kiedy mój dom opuszczała jakakolwiek świnka czułam sie jak zdrajczyni. Na nic zapewnienia, że świnki nie zagłębiają się w to, z kim mieszkają, dlaczego opuszczają ten dom i ida do innego. Wiele razy doświadczałam tego, jak po wyjeździe na kilka dni i powrocie świnki nie reagowały na mnie tak samo jak przed wyjazdem. dla nich liczy sie ta osoba, którą znają (pamięć mają  niestety krótką) i która daje jeść. Po moim pobycie w szpitalu bardziej cieszyły się na widok mojej mamy z marchewką w ręku, na moje wejście do pokoju nie reagowały. Cóż one mają za żywot...to kolejny powód zaprzestania hodowli. Mieszkają ciągle w tym samym miejscu. Uwięzione. Moje dwa razy w tygodniu (Badż częściej, bo ucieka :) ) biegają po pokoju. Panowie ganiają się w celach wiadomo jakich (bitka i kobitka), dziewczynki puszczane osobno szukają psów i nowych miejsc do obsiusiania. Słodko. Poza tym przytulanie na żądanie, ważenie, przegląd włosów, uszu i oczu, obcinanie paznokci. Nuda! Ja abym zwariowała. Teraz mam uroczą piątkę.
Mela od jakiegoś czasu przestaje się drapać. Nie ma bezpośredniego kontaktu z prosiakami, wiec jest o niebo lepiej.
a w klubie podobno jestem póki się nie wyczerpie limit składek, bo mam nadpłatę....no no no....

Welcome