Dziś przyniosłam z pracy kolejnego kotka- kotkę Rysię. rysia- to było pierwsze skojarzenie po obejrzeniu jej. Klasyczny przypadek. Przyniósł ja pan, który znalazł kotka i nie może go zatrzymać. Zastrzegał, żeby kicia trafiła do domu bez ogrodu , bo jak na jego gust jest zbyt śmiała i energiczna, co mogłoby się źle skończyć.
Mam na wieść rzekła tonem surowym: "Zgoda, ale tylko na kilka dni u nas, a jak jej nie oddasz, to pakuję psy, kota...itd, itd".
Rysia jest dokładnie taka, jak pan opisywał i gdybym nie znała go kilka lat to pomyślałabym, że to jego osobisty kot, bo tak się troszczy o jego przyszłość. Kotka jest kochana, chodzi za ludźmi jak pies i już pokochała maminy fotel i Badzika.
A mama?
No cóż, na jej widok powiedziała" O , jaka ładna!"
Już teraz wiadomo, że pobyt Rysi przedłuży się u nas do dni kilkunastu. Kicia ma przepuklinę pourazową, którą pilnie trzeba zoperować. Oczywiście nasz kochany doktor Witek wziął zabieg i koszt na siebie, za co go wszyscy kochamy (bo oczywiście twierdzi, że kotów nie lubi he, he...).
{Pozdrawiamy bardzo serdecznie.
Pusia trzy tygodnie temu znalazła nowy domek. Jest łobuziarą, ale dogaduje się z drugim kotem i wszyscy żyją szczęśliwie!