Muchy to bardzo dziwne stworzonka. Pojawiają się przed Badim w nieoczekiwanych momentach, w dziwnych miejscach. Według spostrzeżeń szczeniora:
1. Dzielą się na latające w górze oraz przy podłodze.
2.Jeśli danego dnia obserwowano je przy wiklinowym koszu- na pewno w ciągu dwóch godzin znów się tam pojawią- należy tylko cierpliwie patrzeć w jeden punkt przez te dwie godziny aż do ewentualnego uśnięcia. Badiego. Nie muchy.
Badi zaliczył dziś pierwszą bardzo daleką i niebezpieczną ucieczkę, będącą wynikiem wypatrzenia jakiegoś przypadkowo biegnącego obcego psa. Znikał w tempie błyskawicznym. Zostawiłam Melę w bezpiecznej pozycji : zostań i pognałam. Serce mi wyskoczyło ze strachu o niego , potem stanęło, gdy straciłam go z oczu. Nastąpił tez wyrzut adrenaliny, gdy zobaczyłam go stojącego na jezdni przy znajomym hydrancie i pijącego wodę. Był tak zmęczony, że na dalszą ucieczkę nie miał siły. Ja nie miałam siły ani mówić, ani stać. Myślałam, że wypluję płuca i oskrzela.
Bawiliśmy się daleko, daleko od wszelkich jezdni, ale to nie wystarczyło. Nie przewidziałam nowych okoliczności, przyzwyczajona nazbyt do powtarzających się bezpiecznych sytuacji w sforze, aż tu klops.
Mea culpa.
Po naszym powrocie Mela była dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłam. Bez ekscytacji, w pełnym zaufaniu, że po nią wrócę. Tak to sobie tłumaczę- najprawdopodobniej tak było, ale ja wiem, że tak serio- jest po operacji i boli ja noga. Dokąd miałaby biec?
Pozdrowienia dla małego urwisa :)
OdpowiedzUsuńA jak się czuje Mela?