Pages
Etykiety
moje psiaki
Badi
rozterki groomerki
azylanci
wierszyki
wystawy
szkolenia
mela
moje świnki/my cavies
edukacja z psem
przemyślenia
pogryzienia
szwajcaria
Airedale terrier
choroby genetyczne
dlaczego z rodowodem
egzaminy
fryzury
gadżety
imprezy
kumple
o mnie
problemy wychowawcze
profilaktyka pogryzień
różne
shih-tzu
socjal
urodziny
wakacje
zabawki
zdrowie
czwartek, 6 września 2012
Stres
Jutrzejszej nocy wyjeżdżam na dwa tygodnie do sanatorium. Bez zwierzaków. Stres wielki. Pierwszy raz od wielu wielu lat wyjeżdżam tak daleko. Psiaki dla ich dobra zostają, chociaż była możliwość zabrania chociaż jednego stwora. Dwa tygodnie. Nie umiem odpoczywać, będę się martwić i zwalczać wyrzuty sumienia. Z psami zostanie mama. Pewnie sobie poradzi, ale jest to jednak spory obowiązek. Będzie mi brakowało ciepłych łapek Badzika przy mojej głowie i ciepłego brzuszka Meli pod kołdrą.
wtorek, 4 września 2012
Pusto i radośnie zarazem
bo Pepsi znalazła nowy dom. Ma duży dom z ogrodem, towarzysza kooota i dwa psiaki. Ma też zapewnione bardzo konkretne leczenie chorego oczka, co mnie cieszy najbardziej. Imię Pepsi tez zostało. Nie była zbyt zadowolona ze szczepień, które jej dziś zafundowaliśmy. Smutno mi troszeczkę, ale będzie miała bardzo dobrze.
Troszkę smutno, po południu zadzwoniła nowa właścicielka. Imię zostaje. Pepsi zajęła już swój ulubiony fotel, zaakceptowała psy, z kotem pójdzie troszkę gorzej, ale potrzeba czasu. Najbardziej zaskoczyła mnie "nie lubiąca kotów" mama, która ze smutkiem powiedziała: "Wiesz, kicia już się u nas zadomowiła i mam wątpliwość, czy gdziekolwiek będzie jej tak dobrze jak u nas". Opadła mi szczęka. Kiedyś będziemy miały kota. Kiedyś. Pepsi wiele mnie nauczyła o życiu kotów i będę długo o niej pamiętała. Wszystkiego dobrego kiciaku!
Troszkę smutno, po południu zadzwoniła nowa właścicielka. Imię zostaje. Pepsi zajęła już swój ulubiony fotel, zaakceptowała psy, z kotem pójdzie troszkę gorzej, ale potrzeba czasu. Najbardziej zaskoczyła mnie "nie lubiąca kotów" mama, która ze smutkiem powiedziała: "Wiesz, kicia już się u nas zadomowiła i mam wątpliwość, czy gdziekolwiek będzie jej tak dobrze jak u nas". Opadła mi szczęka. Kiedyś będziemy miały kota. Kiedyś. Pepsi wiele mnie nauczyła o życiu kotów i będę długo o niej pamiętała. Wszystkiego dobrego kiciaku!
poniedziałek, 3 września 2012
czekam i czekam....
...na dom adopcyjny i nic.
Ogłoszone, plakatowane i bardzo duża kocia konkurencja. Dziś dowiedziałam się, że tego samego dnia, w którym znalazłam Pepsi, na tej samej ulicy znaleziono takąż kotkę, pepsowato-białą. Wygląda na to, ze ktoś chodził i "rozrzucał" miot.
Pepsi po tygodniu nieźle przytyła. Jej dzień wygląda następująco. Pobudka przed szóstą i zabawa w ganianie wszystkiego co się rusza lub wydaje się ruszać. Jedzonko, kupkanie, picie.
Wypatrzywszy torbę transportową wyczekuje wyjścia, wychodzimy do pracy, po ośmiu godzinach wracamy do domu.
Co ciekawe, w pracy głównie przesypia czas. Przecież go nie traci, o nie! Sypia na swoim ulubionym fotelu lub w szafce pod zlewem. Od czasu do czasu idzie na stół zjeść co nieco (miski zarówno w domu jak i w przychodni są zainstalowane na wysokościach, żeby psy nie zjadły zawartości), po czym bacznie przypatruje się pracy lekarzy. Gdyby nie nasze wołania od czasu do czasu, nikt nie wiedziałby o istnieniu tego kota. Oczywiście Pepsi z dnia na dzień poszerza rewir swoich węchowych penetracji. Dziś była w poczekalni ku uciesze pacjentów. Obawiam się, że nie chcą oni domu dla kici, bo lubią jej obecność w tym nieprzyjemnym dla zwierzaków miejscu. Odwiedzających kociczkę jest wielu.
Próbujemy różnych trików. Padają nawet propozycje promocji. Do każdej zakupionej karmy dla kota proponujemy kotkę gratis. Również do tabletek na odrobaczenie i do preparatu na pchły.
Pepsi psom się nie narzuca, również przed nimi nie ucieka. Węszy i patrzy. I nigdy nie miauczy. Nigdy. Płakała tylko w chwili znalezienia. Ciągle mruczy.
W domu? Grandzi. Biega, szaleje, skacze po meblach, siedziała nawet na czubku palmy. Zaciągnęła już firanki (będzie pretekst do kupna nowych hehe) i kradnie mi bobinki od mulin. I wynosi. Bawi się wszystkim. Najwięcej czasu spędza w pobliżu mojej mamy, która jej zwyczajnie nie lubi. Pepsi jest tez pretendentką do zajęcia miejsca na maminym fotelu. Wszystko wskazuje na to, że chciałaby zostać na stałe.
Oko goi się. Źrenica robi się coraz większa. Wpuszczana kropli kicia już nie lubi. Obcinanie paznokci przebiegało dziś przy baaardzo specyficznych dźwiękach zapewne oznaczających coś w stylu: spadaj babo!Gryzienia nie było. To dobry znak.
Śmieszna jest, chociaż na zdjęciach wygląda groźnie. Uwielbia spać na rękach do góry brzuchem. W stałym domu miałaby jednak lepiej....bo czy słyszał ktoś o kocie, który chodzi codziennie do pracy?
Ogłoszone, plakatowane i bardzo duża kocia konkurencja. Dziś dowiedziałam się, że tego samego dnia, w którym znalazłam Pepsi, na tej samej ulicy znaleziono takąż kotkę, pepsowato-białą. Wygląda na to, ze ktoś chodził i "rozrzucał" miot.
Pepsi po tygodniu nieźle przytyła. Jej dzień wygląda następująco. Pobudka przed szóstą i zabawa w ganianie wszystkiego co się rusza lub wydaje się ruszać. Jedzonko, kupkanie, picie.
Wypatrzywszy torbę transportową wyczekuje wyjścia, wychodzimy do pracy, po ośmiu godzinach wracamy do domu.
Co ciekawe, w pracy głównie przesypia czas. Przecież go nie traci, o nie! Sypia na swoim ulubionym fotelu lub w szafce pod zlewem. Od czasu do czasu idzie na stół zjeść co nieco (miski zarówno w domu jak i w przychodni są zainstalowane na wysokościach, żeby psy nie zjadły zawartości), po czym bacznie przypatruje się pracy lekarzy. Gdyby nie nasze wołania od czasu do czasu, nikt nie wiedziałby o istnieniu tego kota. Oczywiście Pepsi z dnia na dzień poszerza rewir swoich węchowych penetracji. Dziś była w poczekalni ku uciesze pacjentów. Obawiam się, że nie chcą oni domu dla kici, bo lubią jej obecność w tym nieprzyjemnym dla zwierzaków miejscu. Odwiedzających kociczkę jest wielu.
Próbujemy różnych trików. Padają nawet propozycje promocji. Do każdej zakupionej karmy dla kota proponujemy kotkę gratis. Również do tabletek na odrobaczenie i do preparatu na pchły.
Pepsi psom się nie narzuca, również przed nimi nie ucieka. Węszy i patrzy. I nigdy nie miauczy. Nigdy. Płakała tylko w chwili znalezienia. Ciągle mruczy.
W domu? Grandzi. Biega, szaleje, skacze po meblach, siedziała nawet na czubku palmy. Zaciągnęła już firanki (będzie pretekst do kupna nowych hehe) i kradnie mi bobinki od mulin. I wynosi. Bawi się wszystkim. Najwięcej czasu spędza w pobliżu mojej mamy, która jej zwyczajnie nie lubi. Pepsi jest tez pretendentką do zajęcia miejsca na maminym fotelu. Wszystko wskazuje na to, że chciałaby zostać na stałe.
Oko goi się. Źrenica robi się coraz większa. Wpuszczana kropli kicia już nie lubi. Obcinanie paznokci przebiegało dziś przy baaardzo specyficznych dźwiękach zapewne oznaczających coś w stylu: spadaj babo!Gryzienia nie było. To dobry znak.
Śmieszna jest, chociaż na zdjęciach wygląda groźnie. Uwielbia spać na rękach do góry brzuchem. W stałym domu miałaby jednak lepiej....bo czy słyszał ktoś o kocie, który chodzi codziennie do pracy?
Subskrybuj:
Posty (Atom)