Trafił do nas na obserwację pies. waga około 60-70 kilogramów. Dwulatek. Kundel. Zero cech jakiejkolwiek rasy. Wielki. Został wyciągnięty ze schroniska. Szkoda pieska... I tu sielanka się kończy.
Pies trafił do nas na obserwację. Dwadzieścia sześć szwów na twarzy właścicielki.
Pies nie chciał zejść z wersalki i okazał niezadowolenie. Lada dzień koniec obserwacji i eutanazja. w domu jest małe dziecko a psa z taka przeszłością nikt nie będzie już chciał. Smutne.
Smutne ale jakie prawdziwe...w warszawskim schronisku "Na paluchu" znajduje się ponad 2000 psów a do tego jeszcze są przecież koty a ostatnio znalazłam nawet świnki morskie!!
OdpowiedzUsuńTeraz pytanie co z tym fantem zrobić.
Ja uważam osobiście, że w ramach praktyk dla studentów, którzy mają później pracować ze zwierzętami obowiązkowo powinny być zajęcia w schroniskach. Po to by nie było sytuacji gdzie pies żyjąc kilka lat w zamknięciu nigdy nie był na spacerze. Tak samo dla osób robiących kursy tresury zwierząt. Powinny być obowiązkowe praktyki i tresura zwierząt schroniskowych...behawioryści na zachodzie oceniają czy dany pies nadaje się w ogóle do szkolenia czy jest możliwe wyuczenie w nim wymaganego zachowania do życia w domu - jeżeli nie...to nie widzę powodów skazywania tegoż psa na życie w zamknięciu.
Druga kwestia to oczywiście zasady funkcjonowania związku kynologicznego, który oprócz obowiązku uiszczania opłat nie prowadzi absolutnie żadnego nadzoru nad hodowlami. I tak mamy oficjalne namnażalnie. Kiedy widzę na allegro zdjęcia Pani która uważa się za świetną hodowczynię psów i wkleja zdjęcia z pucharami, medalami itp...a wśród "innych przedmiotów" posiada świnki morskie za 30 - 50 zł ( bo sobie je produkuje dodatkowo bo są śliczne) to włos się jeży!!!
Co z tego, że od stycznia wchodzi w życie nowa ustawa odnośnie zwierząt skoro nie ma sposobów jej egzekwowania...znów będzie żywy trup a rzeczywistość będzie jak dotąd...