niedziela, 18 października 2009

dyzur

..więc rozpoczynam niepisany "dyżur weterynaryjny". W naszym małym mieście nie ma żadnego gabinetu weterynaryjnego otwartego cała dobę. Są świąteczne dyżury, ale czasem zdarza się tak, że zwierzak zachoruje akurat poza godzinami otwarcia. Wtedy potrzebujący zaczyna intensywnie myśleć i wymyśla, że fryzjer pomoże! Całkiem logiczne. Jest to powód dla którego odbieram telefony o dziwnych porach dnia i nocy. 70 % przypadków to próby umówienia psa na strzyżenie- i to mi się w głowie nie mieści. Ja nie umawiam się do mojej fryzjerki albo kosmetyczki w niedzielę rano albo w późny sobotni wieczór. Zwykle kulturalnie mówię, że nie mam kalendarza w domu i proszę o zadzwonienie w godzinach przyjęć. Przecież nie będę opieprzać, a inaczej się nie oduczą dzwonienia kiedy się przypomni...

Odebrałam telefon przed ósmą rano w dzisiejsza niedzielę i miałam rację... Potrzebna była pomoc. Suczka nie mogła urodzić siłami natury. Ściągnęłam kolegę na dyżur, asystowałam przy zabiegu i przed dziewiątą zostałam matką chrzestną czterech yoreczków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Welcome